Burmistrz Wielbarka Grzegorz Zapadka to jedyny włodarz, który po ostatnich wyborach odchodzi z urzędu, ale nie wskutek przegranej, lecz własnej decyzji. Podjął ją już na początku mijającej właśnie kadencji i przez pięć lat zdania nie zmienił. Gminą Wielbark rządził nieprzerwanie ponad dwadzieścia dwa lata.

Władza to nic przyjemnego
Grzegorz Zapadka: - Mam taki charakter, że patrzę w przód a nie do tyłu

- W wyborach na burmistrza Wielbarka nie było niespodzianki.

- Nie, wynik mnie nie zaskoczył.

- Czy jednak spodziewał się pan aż tak dużej przewagi Jerzego Szczepanka nad najgroźniejszym, jak się wydawało, rywalem, przewodniczącym Rady Miejskiej Robertem Kwiatkowskim?

- Aż tak dużej nie. Natomiast od początku wydawało mi się, że szanse miał większe.

- Z czego to wynikało?

- Jerzy Szczepanek dłużej zawodowo pracował na terenie gminy. Robert Kwiatkowski natomiast pracował poza gminą. Pan Szczepanek zaczynał karierę zawodową w szkole w Lesinach, potem Łatanej był dyrektorem, później w Wielbarku. Oprócz tego był wieloletnim radnym powiatowym. To mu dało przewagę już na starcie.

- Skoro mówimy o pracy zawodowej, to czy dla Roberta Kwiatkowskiego nie było pewnym obciążeniem to, że w przeszłości był funkcjonariuszem policji?

- Pojawiły się takie komentarze, które nawet do mnie dotarły, że jednak dla części osób jest to jakaś bariera. Nie wiem, z czego to wynika, ale coś takiego jest. W naszym województwie, jeśli dobrze pamiętam, jest tylko jeden czy dwóch wójtów byłych policjantów. Na pewno to dużo mniej niż byłych nauczycieli. Jest też znacząca grupa leśników, a reszta to zawody techniczne.

- Jakie widzi pan największe wyzwanie przed swoim następcą?

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.